środa, 2 lipca 2014

Gołąbki w liściach boćwiny

W niedziele na facebookowym profilu pokazywałam Wam koszyk warzyw, który  otrzymałam. Warzywa prosto z pola, marchewki, buraki oblepione ziemią, bób w strąkach, rozmaryn z korzonkami. Pachnąca rukola, bazylia i pietruszka, a wszystko nie pryskane, świeże, pachnące. W koszyku oprócz wymienionych warzyw i ziół znalazł się burak liściowy czyli boćwina. Przyznam szczerze, że nie miałam na niego pomysłu. Dzisiaj przekopując zamrażalnik znalazłam trochę mięsa mielonego i pomyślałam o gołąbkach, a że nie miałam w domu kapusty, a do sklepu nie chciało się pójść, zawinęłam wszystko w liście boćwiny. 
Gołąbki wyszły pyszne, w towarzystwie sosu czosnkowego są rewelacyjne. Jeśli uda się Wam dostać boćwinę koniecznie spróbujcie takich gołąbków.





Proporcje na 20 sztuk
20 dużych liści buraka (boćwiny)
3/4 szklanki kaszy jęczminnej
ok 250 g mięsa mielonego (u mnie szynka wieprzowa)
czubata łyżeczka majeranku
2 ząbki czosnku
1 jajko
1 średnia cebula
2 łyżeczki oleju
sól pieprz

bulion warzywny

Kaszę wypłukać, ugotować na sypko w lekko osolonej wodzie. Liście buraka umyć, wrzucić na osolony wrzątek, gotować około 1 minuty. Następnie wyciągnąć na sito do osuszenia. Należy robić to bardzo ostrożnie, liście boćwiny są bardzo delikatne. 
Cebulę obrać, pokroić w drobną kostkę, podsmażyć na oleju na złoty kolor. Zestawić do ostygnięcia.
Mięso mielone wymieszać z ostudzoną kaszą, dodać jajko, podsmażoną cebulę, przeciśnięty czosnek. majeranek, sól, pieprz. Wszystko bardzo dokładnie wymieszać.
Ostydzone i osuszone liście boćwiny rozkładać na desce. Na każdy liść nakładać mięsny farsz. Zwijać jak tradycyjne gołąbki, robić to bardzo delikatnie i nie "naciągać" liści. Zwinięte gołąbki układać w naczyniu, jeden obok drugiego. Zalać bulionem do wysokości gołąbków. Gotować około 45 - 50 minut. 



Sos czosnkowy:

2 łyżki śmietany
2 łyżki jogurtu naturalnego
2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki majeranku
sól
pieprz

Śmietanę i jogurt wymieszać, dodać przeciśnięty przez praskę czosnek, majeranek, sól i pieprz. Dokładnie wymieszać. Odstawić na co najmniej jedną godzinę w chłodne miejsce.


poniedziałek, 30 czerwca 2014

Sałatka z arbuza, cebuli i sera


Dzwoni telefon... "-Hej to ja A. mam arbuzy, chcesz?" "eee, no chce :)" " Będę za 2 godziny, to dwa Ci wezmę..."  Po dwóch godzinach pukanie do drzwi, otwieram, stoi zmoknięta A., woda z włosów kapie, uśmiech na twarzy, a w ręce dwa ogromne arbuzy. "Masz" i zbiega po schodach. A. uwilbiam, za jej antyplastikowe szaleństwo, za wiarę, nadzieję i miłość, która łączy nas od czasów licealnych :)

I tak zostałam z dwoma arbuzami. Z jednym rozprawiłam się dzisiaj, a nad drugim się zastanawiam. Podejrzewam jednak, że zostanie spałaszowany tak po prostu, bez jakichkolwiek ceregieli, wyszukanych przepisów. Łycha i sama radość, sok spływający z brody i to maksymalne zasłodzenie. 

A teraz nasza dzisiejsza kolacja. Sałatka ze słodkiego arbuza, słonego sera i ostrej cebuli, doprawiona pieprzem i natką pietruszki.



 


Miąższ wydrążony z 1/3 średniej wielkości arbuza
1 średniej wielkości cebula
120 g sera kanapkowo - sałatkowego lub fety
pieprz - najlepiej świeżo zmielony
łyżka posiekanej natki pietruszki

Miąż arbuza wydrążyć, pokroić w kostkę lub użyć łyżki do melona. Wyłożyć na sito, żeby odsączyć nadmiar soku. Cebulę posikać na półtalarki, ser pokroić w kostkę.  Wszystie składniki delikatnie wymieszać, doprawić pieprzem, posypać posiekaną natką pietruszki. Podawać zaraz po przygotowaniu.

piątek, 27 czerwca 2014

Dżem truskawkowy z wanilią

W tym roku sezon truskawkowy zaskoczył mnie ilością i jakością owoców. Pamiętam, że ubiegłego roku czułam niedosyt, owoce były krótko, nie były najsmaczniejsze. Tegoroczny truskawki przeciwnie są dorodne, soczyste i bardzo słodkie. Niewiele pewnie już zostało dni z truskawkami w roli głównej. Dlatego cieszmy się nimi, jedzmy do woli i słoikójmy :) W zimie przydadzą się do ciast, naleśników...





3 kg truskawek (moje bardzo, bardzo słodkie)
200 g cukru
3 laski wanilii
1,5 cytryny

2 kg truskawek umyć, wyszypułkować, większe pokroić na cztery części, mniejsze na połowy. Zasypać cukrem i zostawić na kilka godzin (ja swoje zostawiłam na noc). Wymieszać i postawić na ogniu, Laski wanilii przeciąć wzdłuż, wyskrobać z nich nasionka. Ziarenka odłożyć a laski wrzucić do gotującego się dżemu. Pozostałą część truskawek umyć, wyszypułkować i pokroić na mniejsze części. Dodać do garnka gdy owoce się rozgotują, a dżem zagęści. Dodać sok wyciśnięty z 1,5 cytryny. Gotować do momentu otrzymania odpowiedniej konsystencji (dżem po nałożeniu na zimny talerzyk powinnien zastygać). Na około 5 minut przed wyłączeniem palnika dodać nasionka wanilii i dokładnie wymieszać. Dżem nakładać do czystych i wyparzonych słoików. Oczyścić gwinty słoików z ewentualnego dżemowego zabrudzenia i dokładnie zakręcić. 

Smacznego...

czwartek, 26 czerwca 2014

Dżem truskawkowy z sokiem z cytryny


Robienie przetworów działa na mnie kojąco. Wracają chwile z dzieciństwa. Ława nakryta wielkim kawałkiem bawełny, a na niej w rzędach ułożone świeżo umyte słoiki i nakrętki. Wielkie misy napełnione truskawkami. Babcia i Mama planujące całą opercję "dzisiaj truskawki". A my - dzieci - dowartościowane, bo pozwolono myć słoiki albo obrażone bo znowu nie mogę robić "czegoś dorosłego"... Uśmiecham się na samo wspomnienie, szkoda tylko, że te czasy nie wrócą, że nie ma już tej ławy zapełnionej słoikami, nie ma wielkich mis z owocami... Nie ma tej atmosfery domowej przetwórni, że wszystko dzieje się za szybko... Przetwory sprawają, że zwalniam, upajam się zapachem, radością szypułkowania truskawek, obierania porzeczek i drylowania wiśni...




3 kg truskawek
500g cukru
skórka z jednej cytryny
sok z dwóch cytryn

1,5 kg truskawek umyć, wyszypułkować, mniejsze przekroić na pół, większe na ćwiartki, zasypać cukrem i zostawić na kilka godzin, tak by owoce puściły sok (swoje owoce zasypałam cukrem wieczorem i zostawiłam na noc). Następnie włączyć gaz i zacząć smażyć dżem. Gdy owoce zacznął się rozgotowywać, rozgnieść je tłuczkiem (np. do ziemniaków), dosypać pozostałe truskawki (również oczyszczone, wyszypułkowane i pokrojone). Dodać skórkę i sok z cytryny. Wszystko razem smażyć do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Przekładać do umytych i wyparzonych słoików. Dokładnie oczyścić gwint słoików, zamykać gorące.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Muffiny z truskawkami

Moje dzieci uwilbiają muffiny. Ola lubi je przygotowywać a Eliza uwilbia jeść :) Uwialbiają je do tego stopnia, że są kłótnie i płacze o ostatniego. Z tego też powodu u nas nie może być jednego, jedynego, ostatniego muffina, zawsze muszą być dwa ostatnie :)

Inspiracja w książce "Muffiny". Przepis podaję z moimi modyfikacjami. A Was zapraszam do pieczenia. Czasami to dobra metoda na przekonanie Malca do spróbowania  czegos nowego lub sposób na dobrą, wspólną zabawę. 







260g mąki
2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
1 szczypta soli
200g truskawek
1 jajko
150g cukru
100 ml oleju
250ml kefiru

Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Blaszkę wyłożyć papilotkami. Truskawki umyć, usunąć szypułki, pozostawić do osuszenia. Następnie pokroić na mniejsze kawałki.

Mąkę przesiać. Wymieszać z proszkiem do pieczenia, sodą oczyszczoną i solą. Dodać truskawki i delikatnie wymieszać.

Jajko rozmącić, dodać cukier, olej i kefir, wymieszać. Do płynnych składników dodać składniki suche. Wszystko wymieszać.

Papilotki wypełnić ciastem i piec 20-25 minut. Wyjąć z piekarnika, pozostawić w formie około 5 minut, następnie wyjąć i zostawić do całkowitego ostygnięcia. Gotowe mufinny oprószyć cukrem pudrem lub udekorować bitą śmietaną i kolorowymi posypkami.



W deszczowe dni prócz pieczenia muffinów, dużą przyjemność sprawi Dzieciakom dekorowanie muffinów. 


wtorek, 17 czerwca 2014

Tort z truskawkami


Sezon truskawkowy w pełni. Dawno truskawki nie były tak slodkie i soczyste jak tego roku. Nic tylko się nimi zajadać. U nas obowiązkowo do koktajlu z płatkami owsianymi, na obiad do makaronu lub ryżu, o deserze nie wspominając. Zdecydowanie truskawki rządzą :)
Dzisiaj przepis na deser lub podwieczorek.Szybkie, bez pieczenia, idealne na upał. Serdecznie Wam polecam...





5 żółtek
10 łyżek cukru pudru
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 łyżka mąki pszennej 
1/2 l mleka
ziarenka z jednej laski wanilii

400g masła
60 okrągłych biszkoptów 
1 kg truskawek
2 galaretki truskawkowe (rozpuszczone w połowie ilości wody podanej na opakowaniu)

Żółtka utrzeć z cukrem, dodać mąkę i 2 łyżki mleka i ziarenka wanilii. Pozostałe mleko zagotować. Do gotującego mleka dodać masę, energicznie mieszać, aby w budyniu nie powstały grudki. Pozostawić do ostygnięcia.

Utrzeć masło na puszysty, biały krem. Nie przerywając ucierania dodawać po łyżce zimnego budyniu.

Tortownicę (śr. 28 cm) wyłożyć papierem do pieczenia, następnie obok siebie ułożyć biszkopty. Na biszkopty wyłożyć połowę masy, następnie warstwa biszkoptów i pozostały krem. Wstawić do lodówki na co najmniej pół godziny.

Truskawki opłukać i osuszyć. Udekorować wierzch ciasta. Zalać teżejącą galaretką. Wstawić do lodówki na kilka godzin.

Smaczego :)

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Torcik z mascarpone i białą czekoladą.

W maju moje najstarsze Dziecię było na urodzinach koleżanki. Podczas imprezy Mama Solenizantki podała rewelacyjny torcik. Lekki, letni, z owocami czyli to co lubię najbardziej. Tort z imprezy był inspirowany przepisem z bloga Na krachym spodzie, i w to miejsce zostałam odesłana po pytaniu o przepis :) 
Mój tort powstawał w oparciu o podany przepis, jednak kilka rzeczy musiałam zmienić. Jak się okazało moje zapasy dżemu malinowego skończyły się, nóż mi się omsknął i środkowy blat wyszedł za cienki, żeby rozsmarować na nim mus malinowy. Trzeba było sobie radzić inaczej... Najważniejsze jednak, że tort wszystkim smakował, niestety jest to ciasto, które lepiej robić w podwójnej ilości. Jeden to zdecydowanie za mało. Polecam Wam serdecznie :)




Biszkopt:
4 jajka 
1 szklanka cukru
2 łyżki zimnej wody
1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
1/2 szklanki mąki pszennej
1 płaska łyżka proszku do pieczenia

Żółtka oddzielić od białek. Żółtka utrzeć z cukrem na puszystą masę, dodać wodę. Nie przerywając miksowania dodawać po łyżce mąki (uprzednio wymieszanych z proszkiem do pieczenia). Na końcu dodać w trzech etapach pianę z białek. Ciasto wyłożyć na wyłożoną pergaminem tortownicę (u mnie śr. 28 cm). Piec w 180 stopniach do suchego patyczka. Pozostawić do ostygnięcia. Gdy biszkopt będzie zimny, przekroic na trzy blaty.

Nasączanie do biszkopta:
150 ml syropu truskawkowego rozcieńczonego wodą

Mus: 
250 g malin          
2 łyżki mąki ziemniaczanej 
1/4 szklanki cukru
2 łyżki wody
3 łyżki truskawek w syropie

Do rondelka wrzucamy przebrane maliny, cukier, wodę i mąkę ziemniaczaną. Wszystko gotować  na bardzo małym ogniu, cały czas mieszając. Gdy masa zacznie gęstnieć dodać truskawki w syropie. Dokładnie wymieszać. Pozostawić do ostygnięcia.


Masa:
500g serka mascarpone
2 tabliczki białej czekolady
400 g śmietany kremówki

Czekoladę połamać na kostki, rozpuścić w kąpieli wodnej. Pozostawić do ostygnięcia. W czasie, kiedy czekolada stygnie przełożyć mascarpone do miski i dokładnie wymieszać. Używałam miksera ustawionego na najwolniejsze obroty. Do serka dodać małymi porcjami roztopioną czekoladę. Śmietanę ubić na sztywno, dodać do masy czekoladowej. Bardzo delikatnie wymieszać.

Blat biszkoptowy ułożyć na paterze. Nasączyć 50 ml syropu z truskawek. Na biszkopt wyłożyć połowę musu malinowego. Na mus malinowy wyłożyć 1/3 masy czekoladowej. Przykryć blatem biszkoptowym. Nasączyć 50 ml syropu truskawkowego, Wyłożyć 1/3 masy czekoladowej. Trzeci blat naśączyć "od wewnętrznej strony" pozostałym syropem, posmarować pozostałym musem i przykryć (musem do dołu) tort. Delikatnie docisnąć. Pozostałą masę rozsmarować na wierzchu, udekorować wedle uznania.

czwartek, 5 czerwca 2014

Weekendowo... #1

 Dzisiaj pierwszy wpis z cyklu "weekendowo". Kilka zdjęć z naszego rodzinnego życia, z naszych wypadów, spacerów, z naszych weekendów.
 Od pewnego czasu staramy się, aby te dwa dni w tygodniu spędzać wspólnie, bawiąc się, spacerując. To dni, w których nie myślimy o zakupach, gotowaniu, sprzątaniu. Czas dla nas i dla Dzieci.




Pierwszy w tym roku upalny weekend, spędzony na wsi... Cudowny spacer wśród pól i łąk... Powrót do czasów dzieciństwa i wakacji spędzanych u Babci...czasy tak bliskie i jednocześnie tak odległe... wszystko się zmienia tylko wspomnienia pozostają... zapachy, kolory....

Kolejny weekend spędzony już w domu, w Krakowie. Dzieciaki i rodzice szczęśliwi, po tygodniowych opadach, pluchach i szarościach znowu słońce. Buzia sama się uśmiecha...



Obowiązkowym punktem programu w minioną niedzielę była Wielka Parada Smoków. Dzieciaki zniecierpliwione czekaniem, lekko przerażone, ale zachwycone. 
 


Nasz faworyt :)







Mam nadzieję, że Wy również miło spędziliście weekend. Co myślicie o pomyśle z nowym cyklem?

Pozdrawiam

Anka

poniedziałek, 19 maja 2014

Powroty...

Bardzo dawno nie było mnie  na bloggerze. 25 lutego ostatni post. Trzy miesiące. Mnóstwo się wydarzyło, wiele pozmieniało...


Pożegnanie z pierwszym samochodem. Łzy same płynęły...




Spacery i pogoń za E. 




Choroby też nas nie ominęły. Malowanie, klejenie, rysowanie, wyklejanie, wszystko żeby uprzyjemnić dzieciakom czas :)

Dobrego jedzenia też było sporo, ale brakowało czasu na robienie zdjęć.


 Mam nadzieję, że te trzy miesiące były dla Was czasem radości i szczęścia.

Pierwsze koty za płoty :) 


Wracam ...

poniedziałek, 24 lutego 2014

Ciasto z owocami lata

                Tęsknię za latem... słonecznymi dniami, ciepłymi wieczorami, kolorowymi straganami z mnóstwem pachnących, słodkich owoców. Pierworodna  coraz częściej prosi o maliny..."ale mamo takie prawdziwe"... ciężko jest wytłumaczyć trzylatce, że teraz to takich prawdziwych nie ma... maliny są, ale smaku w nich nie ma... 
                Dzisiaj ciasto, które dla mnie jest wypiekiem typowo letnim, prosty ucieraniec z mnóstwem owoców. Cóż na ogromne ilości owoców w cieście muszę jeszcze poczekać, teraz wykorzystałam resztki mrożonych owoców jakie jeszcze udało mi się znaleźć w zamrażalniku.




250 g masła
250 g cukru pudru
4 jajka
350 g mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki esencji wanilowej
garść malin (u mnie mrożone)
garść truskawek (mrożone)
garść borówek amerykańskich

Masło utrzeć z cukrem na puszystą, białą masę. Następnie dodawać po jednym jajku, kontynuując ucieranie. Dodać esencję waniliową, zmniejszyć obroty miksera dosypać przesianą mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Wszystko dokładnie połączyć. Ciasto przełożyć na blachę wyłożoną pergaminem. Na cieście ułożyć owoce. Piec około 45 minut w 180 st, do suchego patyczka. Pozostawić do ostygnięcia. Przed podaniem oprószyć cukrem pudrem.

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozgrzewająca zupa z soczewicą, kurczakiem i ziemniakami

        Zaczynają się mroźne dni. Najlepsze na taką pogodę są rozgrzewające, gęste zupy, które z powodzeniem mogą zastąpić dwudaniowy obiad. Polecam Wam serdecznie, pyszny obiad po zabawach na śniegu :)
Tą pyszną zupą poczęstowała mnie kiedyś w pracy koleżanka, od tamtego dnia minęło sporo czasu, jednak zupa pozostała i często gości na naszym stole w zimowe dni.



1,5 szklanki opłukanej zielonej soczewicy
podwójna pierś z kurczaka
3-4 małe ziemniaki
1 średnia cebula
1 łyżka oleju rzepakowego lub masła klarowanego
1 litr soku pomidorowego
3 suszone papryczki chilli*
0,5 - 1 łyżeczki chilli w proszku*
0,5 łyżeczki słodkiej papryki**
1 łyżka suszonej natki pietruszki
sól
pieprz

Dodatki:
tarty ser żółty (u mnie krojone w kostkę plastry salami)
pieczywo

W garnku o grubym dnie rozgrzewam tłuszcz, wrzucam pokrojoną w kostkę cebulę. Gdy będzie szklista dorzucam pokrojone w kostkę piersi z kurczaka. Obsmażam tak, by mięso się nie przyrumieniło, następnie dorzucam soczewicę i wszystko zalewam gorącą wodą. Woda ma przykrywać składniki. Gotujemy około 20 minut, soczewica nie może być miękka, dorzucamy obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki, gotujemy do miękkości. Gdy ziemniaki będą miękkie, wlewamy sok pomidorowy. Wszystko mieszamy, gotujemy około 5 minut. Z suszonych papryczek usuwamy nasionka, siekamy i wrzucamy do garnka, dodajemy sól, pieprz,paprykę słodką, chilli w proszku. Dusimy około 3-4 minut. Wyłączamy kuchenkę i zostawiamy pod przykryciem na co najmniej 2 godziny. 
Podajemy gorące z tartym żółtym serem i pieczywem.



*można użyć więcej jeśli lubicie bardzo ostre potrawy
** moją zupę podaję dzieciom, dlatego przed dodaniem chilli odkładam dla nich porcję,  pomijam ostre papryczki, dodaję tylko słodką paprykę.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Przepisy mojej Mamy: Sernik prażony

         Dzisiaj kolejne ciasto z cyklu "Przepisy mojej Mamy". Ciasto, które zawsze będzie mi się z Nią kojarzyło. Pamiętam, że zawsze do smażenia sera, do tego ciasta, używała niebieskiego, emaliowanego, ciężkiego rondla z obitym uchwytem. Nie mógł być inny, zawsze ten niebieski. Czy Wy również macie takie małe przyzwyczajenia. Zawsze w tym garnku, misce, kubku, bo w innym nie wyjdzie albo nie smakuje tak dobrze? I może to rzeczywiście prawda, bo z mojego srebrnego rondla ten sernik nie jest tak dobry jak z niebieskiego gara Mamy...

Ciasto:
200g masła
1 szklanka cukru pudru
1 jajko
2 łyżeczki proszku do pieczenia
500g mąki

Z podanych składników wyrobić kruche ciasto, podzielić na dwie części i upiec dwa placki. Piec w 180 stopniach na złoty kolor. Pozostawić do ostygnięcia.



Masa serowa:
1kg zmielonego białego sera
2 jajka
200g masła
1,5 szklanki cukru pudru
0,5 szklanki rodzynek
2 łyżeczki esencji cytrynowej
skórka otarta z jednej cytryny
2 łyżki mąki ziemniaczanej

Ser, masło, roztrzepane jajka, cukier puder, rodzynki, esencję i skórkę z cytryny umieścić w garnku o grubym dnie. Prażyć 50 minut na wolnym ogniu często mieszając. Na końcu dodać mąkę ziemniaczaną, dokładnie wymieszać.

Masą przełożyć wystudzone placki.

Lukier cytrynowy:
sok z połowy cytryny
1 szklanka cukru pudru

Cukier utrzeć z sokiem z cytryny, polać sernik. Pozostawić do zastygnięcia.


Smacznego :)

Anka

czwartek, 16 stycznia 2014

Postanowienia noworoczne, muffiny z kokosem i bananami

         Postanowiłam sobie, że w tym roku nie będzie żadnych postanowień (właściwie to już jakieś postanowienie :)). Postanowienia noworoczne zawsze kojarzyły mi się z mocnym "chcę", następnie "mogę", a w okolicach marca "właściwie to nie muszę". W tym roku będzie inaczej, nie ma postanowień jest zmiana. Nie ma ona nic wspólnego z magiczną zmianą daty, a wynika ze samoświadomości i chęci ulepszenia własnego życia, samooceny, i chęci zmierzenia się  z przeszłością. Dlatego w Nowy Rok wchodzę z nadzieją, że postępy jakie poczyniłam, zmiany jakie zaszły, sprawią, że będzie mi, i ze mną, lepiej się żyło. Jeszcze dużo pracy przede mną, walka z potworami trwa nadal, ale ja już czuję, że wygrywam. A jednym z warunków szczęśliwego życia, jest dla mnie to, że to ja nim rządzę, ja podejmuję decyzję, jestem na nie gotowa i na ich konsekwencje, jakie by one nie były, są moje i tylko moje.
             Bądźcie sobą i bądźcie dla siebie samych ważni -  tego Wam życzę, bo to jest w życiu najważniejsze, to warunkuje wszystkie inne sprawy. Jeśli jesteście szczęśliwi ze sobą, szczęśliwi z Wami będą Wasi bliscy.

Przepis pochodzi z książki "Muffiny", podaję z moimi zmianami.





Składniki suche:
250g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1/4 łyżeczki cynamonu
50g wiórek kokosowych

Mąkę przesiać, dodać pozostałe składniki i dokładnie wymieszać.

Składniki mokre:
165 g jogurtu naturalnego
40 g cukru białego
50 g cukru brązowego
2 duże banany
2 jajka roztrzepane
75g masła (roztopionego i ostudzonego)

Jajka roztrzepać, dodać cukier biały, brązowy, jogurt naturalny, banany roztarte widelcem lub tłuczkiem do ziemniaków. Na końcu roztopione masło. Wymieszać. 
Składniki mokre wlać do składników suchych, wymieszać. Nakładać do formy na muffinki do 3/4 wysokości zagłębień, posypać wiórkami kokosowymi. Piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez 20 - 30 minut. Wyciągnąć z piekarnika, pozostawić w formie jeszcze około 5 minut. Po tym czasie wyjąć z formy, pozostawić do ostygnięcia. Proporcje na 12 sztuk.










piątek, 10 stycznia 2014

Porządkowanie myśli i piernik z powidłem

                Nie umiem piec gdy problemy zaprzątają moje myśli. Próbowałam, nie raz i nie dwa, ale niestety nie umiem. Pieczenie to nie mój sposób na oderwanie się od problemów. Ostatni rok był ich pełen, listopad i grudzień to jedna wielka kumulacja przeciwności losu i zmartwień. Cieszę się, że 2013 dobiegł końca, właściwie to marzyłam o tym już od marca. Potem było już tylko gorzej... I w momencie gdy trzeba było się z pewnymi rzeczami pogodzić, zaakceptować je takimi jakie są, nauczyć się z nimi żyć, przychodzi dzień, w którym całe życie przewraca się do góry nogami. Zdarzenia, przez które określa się nowe priorytety, "dzięki" którym zdajemy sobie sprawę, że poświęcamy za dużo czasu i energii na sprawy błahe i takie, które nie są tego warte. Czasami, tak po prostu, nie doceniamy tego co mamy i tragedie, które nas dotykają są jak kubeł zimnej wody na głowę. Dlatego w tym roku będę przede wszystkim cieszyła się z tego co mam, a mam bardzo dużo, cudownego Męża, dwójkę szalonych i kochanych Dzieciaków oraz rodzinę, na którą mogę liczyć. Jest jeszcze Przyjaciółka, do której mogę zadzwonić o każdej porze, pożalić się, i liczyć na porządny ochrzan gdy zaczynam żyć cudzym życiem (Anka dziękuję Ci, nikt tak nie zjedzie jak Ty :))
              Kilka ostatnich dni spędziłam na planowaniu tego roku, porządkowaniu spraw i myśli. Jest już lepiej, dowodem na to jest ciasto. Przepis pochodzi z zeszytu mojej  Mamy. Ciasto jest wilgotne, nie za słodkie, miękkie. I nie wymaga wiele pracy, na noworoczne zabieganie w sam raz. 




3 jajka
3 szklanki mąki
1 margaryna (250g)
1 szklanka cukru pudru
sloiczek powidła śliwkowego (u mnie 300g powidła)
1 opakowanie przyprawy do piernika
3 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 szklanki mleka
1 łyżka kakao

Żółtka utrzeć z cukrem na biały puch. dalej ucierając dodawać po łyzce margaryny. Do utartej masy dodać mąkę, sodę rozpuszczoną w mleku, kakao i powidło. Dokładnie wymieszać. Na końcu dodać ubita pianę z białek, delikatnie wymieszać. Wyłożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni, przez 40 - 45 minut. Ostudzony piernik polać polewą kakaową lub czekoladą.

Polewa kakaowa: 
1/2 margaryny
1 szklanka cukru pudru
2 łyżki wody
2,5 łyżki kakao

Margarynę rozpuścić w rondelku, dodać cukier puder, wodę i kakao. Mieszać do rozpuszczenia składników, gotować na wolnym ogniu około 2 minut. Pozostawić do ostudzenia. Ciepłą, ale nie gorącą polewą, polać ciasto, pozostawić do zastygnięcia.

Pozdrawiam

Anka :)

wtorek, 7 stycznia 2014

Złe dobrego początki...

Skończył się

Straszny

Smutny

Tragiczny

Znienawidzony

2013 



Życzę Wam, i sobie, aby 2014 rok był przede wszystkim radosny, obfitujący w same przyjemne i szczęśliwe chwile. Wszystkiego dobrego...


Pomalutku wracam do życia, jeszcze nie pełna optymizmu, ale są sprawy, którym tylko czas może pomóc...

Pozdrawiam Was serdecznie

Anka :)